czwartek, 18 listopada 2010

Być-W-Drodze


Są dwa rodzaje podejścia do przemieszczania się. Dla jednych jest ono straconym czasem, zużytym na to by dostać się z miejsca na miejsce. Najchętniej używaliby teleportacji. Dla innych Bycie-W-Drodze jest esencją istnienia, jego najwyższym stanem.
Życie w pośpiechu nie jest właściwie życiem. "Tam dom twój, gdzie serce twoje". Jeśli człowiek gna na spotkanie, żeby zdobyć klienta, żeby sprzedać mu coś, żeby zarobić, żeby kupić dom na Bahamach - on żyje czymś innym niż robi. Doświadcza swego rodzaju schizofrenii. Niby jest tu, na autostradzie w swoim aucie - ale naprawdę, myślą i sercem jest na tych Bahamach. Za ileś czasu, kiedy już osiągnie swój cel i usiądzie na werandzie tego domku który pół życia budował - może się okazać że marzenie było czymś zupełnie innym niż spełnienie. Że już nie potrafi siedzieć i cieszyć się tym domkiem. Że jest uzależniony od pośpiechu, od adrenaliny. Albo że jest już zbyt stary i zmęczony by cieszyć się czymkolwiek.
Robert Pirsig, pisząc o swoich motocyklowych podróżach bez pośpiechu i bez celu, odkrył dwuznaczność frazy "mieć dobry czas" (=zrobić coś szybko).
Chcemy mieć dobry czas, ale oceniamy go koncentrując się na “dobry” bardziej niż na “czas”, i kiedy tak przesunie się znaczenie, całe podejście się zmienia.
"Zen czyli sztuka oporządzania motocykla"
Człowiek który żyje w ten sposób - jest tu i teraz. Może nie "osiągnąć" zbyt wiele. "Osiągi" są znów dwuznaczne. Te drogowe/czasowe służą "osiągom" na gruncie finansowym tudzież budowaniu sobie poczucia bezpieczeństwa w oparciu o zabezpieczenia materialne. Ale człowiek, który nie wychodzi (zbyt często) poza tu i teraz, "osiąga" coś niedostępnego dla tych którzy całe życie poświęcają budowaniu zamków na piasku. Ten ktoś żyje już teraz tam gdzie jest - a nie kiedyś tam, za 30 lat, w domku na Bahamach. Albo chociażby nad Miedwiem.
Zamkami na piasku są bowiem wszystkie ludzkie dzieła. Mieszkania kupione za 30-letnie niewolnictwo wobec banku i pracodawcy. Konta emerytalne. Dzieci "by miał się mną kto zająć na starość". Przychodzi jeden podmuch wiatru - powódź, krach na giełdzie, atak serca, wypadek - i pokazują, że życie poświęcone dla przyszłości było tylko pasmem bezsensownego wysiłku którego owoców nigdy nie posmakujesz. Szczególnie gdy śpieszysz się na drodze. Śmierć lubi niedospanych, jeżdżących szybko.
O zmianie cywilizacji zachodu w cywilizację pośpiechu mówi kreskówka Pixara "Auta":
Kiedyś podróżowało się całkiem inaczej. 40 lat temu nie było tu tej autostrady. Drogi nie przebijały się na wprost przez góry i doliny, ale wiły się, wznosiły i opadały razem z nimi. Ludziom nie zależało by osiągnąć dobry czas, ale by przeżyć dobry czas.

Obejrzyjcie ją sobie dorośli. To jest film dla was. Tu wklejam fragment który o tym mówi. Od 1:04:44 - sześć minut. Fragment może się wam wydać zbyt długi. Ale nie spieszcie się. Dajcie sobie ten czas. Pozwólcie sobie chwilę pożyć.

 


Widziałam reklamę "Wybierz swoją przyszłość". Ja bym zaś powiedziała "Wybierz swoje życie". Przyszłość może nigdy nie nadejść.
No future.

5 komentarzy:

  1. Hmmm... a ja mam mieszane uczucia. Bo można byłoby się wdrapać na owe urwisko z nieczynną stacją benzynową i powiedzieć: "kiedyś tu nie było drogi. nie było w ogóle samochodów. a tu gdzie ta stacja benzynowa rosło piękne drzewo..." i tak w nieskończoność można wracać do przeszłości. ludzie, a chyba i insze istoty też, zawsze próbowali sobie ułatwiać, skracać. zawsze też byli Ci co się rozkoszowali drogą, choć pewnie większość bardziej skupiała się na celu. a już zupełnie podejrzane jest rozjeżdżanie prerii, po której biegały kiedyś dzikie zwierzęta. takie wyścigi i próby przypominają mi dewastacje lasów przez quadowców. tak jakoś mi się to uwidziało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo to tak jest Alanis. Kiedyś po prostu nie było ludzi. Gdyby ich nie było, nie trzeba by ścinać drzew by robić pola uprawne i domy. Aczkolwiek niewiele można na to poradzić już teraz. Co możemy zrobić to:
    1. Ograniczyć swoją konsumpcję produktów przemysłowych, bo ona napędza rozwój infrastruktury.
    2. Nie jeść mięsa i produktów zwierzęcych - bo wtedy do wyżywienia jednego człowieka potrzebny jest kilkukrotnie mniejszy areał.
    3. Nie rozmnażać się lub robić to tak by nie powodować przyrostu naturalnego - bo im więcej ludzi, tym więcej domów i pól będzie potrzebnych.
    4. Nie podróżować lub co najwyżej konno.
    Z przemysłowych kupuję zasadniczo tylko kompa i płyty, bez mięsa żyję 20sty rok, dwójki dzieci mieć nie będę, ale bez podróżowania nie dam rady... to lepiej od razu skoczyć z urwiska...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jo, zgadzam się z Tobą. Ino wymowa bajki jakoś mnie nie chyta. Najbardziej owo rozjeżdżanie prerii. I sentyment do stacji benzynowej, zamiast do zarastających ją roślin. Co do punktów to staram się żyć świadomie. Więc pierwszy punkt i drugi wciąż w rozwoju. Zaczynam się nawet weganizować. Dzieci nie mam, choć przyznam, że chciałbym. Konno podróżować nie chcę. Podróże samochodem jednak uprawiam. Wolałbym na piechotę. Albo rowerem. Nie skacz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Te samochodziki tak naprawdę reprezentują ludzi. Stacje i garaże to to co dla nas domy i bary. Wyścigi w naszym ludzkim świecie mają tysiące lat tradycji. Dziuny biega półmaratony. Wiadomo - też coś zawsze rozdepcze, ostatecznie mógłby nie biegać. Ja też bym wolała żeby ludzi było stopniowo mniej. Wtedy by domy i drogi zarosły bluszczami. Agent Smith miał rację - nie jesteśmy ssakami, jesteśmy wirusami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jazda motocyklem - zwłaszcza poza miastem, na bocznych drogach, skłania do refleksji. Oczywiście nie mówię tu o małpach, które nauczyły się przekręcać kluczyk w stacyjce i odwijać roll-gaz do oporu, wrzucając sprzęta "na koło". Głupim pomysłem jest też instalowanie zestawu słuchawkowego między kierowcą, a jego pasażerem czyli plecaczkiem. A domagają się tego zwłaszcza panie, które jeżdżą w długie trasy ze swoimi mężami. A - przepraszam bardzo - co by się stało, gdyby tak w czasie jazdy trochę pomilczeć? Czasami jakimś gestem dać znać, że jest super, albo że potrzebujemy postoju? Nie niszczmy myślenia w trasie. To jeden z niewielu pretekstów, w którym jadąc wcale nie w ślimaczym tempie, możemy zwolnić (mentalnie) i zastanowić się nad życiem, a także poczuć zapach rozgrzanego asfaltu, przepleciony z zapachem przydrożnej rosy oraz oddechem pobliskiego lasu. koteg

    OdpowiedzUsuń