Sport jest dziedziną
działalności ludzkiej, która w samej swojej istocie podszyta jest
pewnym esencjalnym smutkiem. Ceną radości jednego zwycięzcy jest
zawsze żal wielu pokonanych. "Jeden wygrywa, czterdziestu dwóch
przegrywa", jak to mówił Zygzak McQueen, grzejąc silnik do
startu na torze. Rywalizacja w sporcie nie jest zatem nawet "grą
o sumie zerowej"- gdzie strata jednego jest niezbędna dla zysku
drugiego; ta suma jest ujemna...
Może dzięki temu że
nie igra się tu ze śmiercią, Gymkhana przyciąga ludzi o mniej
wojowniczej postawie i pewnej wspólnej wrażliwości. Spotykają się
na ogólnopolskich zawodach, takich jak cykl organizowany przez
Hondę, i mimo że technicznie są konkurencją, powstaje między
nimi sztama, porozumienie i przyjaźnie, które są kluczowym
elementem wspaniałej atmosfery tych zawodów. Motocykliści
reprezentujący współzawodniczące między sobą kluby i miasta
rywalizują na torze, ale tuż poza płotkiem kumplują się i
wspierają. Kiedy ekipa GymkhanaPoland.pl, której jestem
supporterem/reporterem, zorganizowała imprezę u nas w
Szczecinie, zawodnicy z Krakowa, Warszawy, Gdańska i Wrocławia
nocowali u nas, zapewniliśmy im zwiedzanie i zabawę. Tak samo oni
zatroszczyli się o przyjezdnych w czasie rund rozgrywanych w ich
miastach.
Rufi, Oscar, Mikrofon. III runda, Wrocław |
Na fotce powyżej, magiczny moment: na trzeciej
rundzie Honda Gymkhana, we Wrocławiu, Oscar po pierwszym
przejeździe tracił do Rufiego tylko 17 setnych sekundy, a Rufi,
który dopiero drugi raz w życiu startował w zawodach, był trzeci. Przed nimi dwoma, pretendującymi do podium, już tylko najwięksi wymiatacze, Terminator i Beniamin. W drugiej serii przejazdów Oscar miał pecha - zaatakowała go
zapiaszczona nieco kostka brukowa... Tor był krótki, parę sekund
na pozbieranie się wyrzuciło go nie tylko z pierwszej dziesiątki,
ale i pozbawiło szans na punktowane miejsce i udział w wyścigu o
Puchar Prezesa... A Rufi "Czarny Koń" zaskoczył
wszystkich - nie tylko zdobył drugie miejsce ale i właśnie
rzeczony puchar. Na fotce Oscar, mimo że przegrał na własnym
podwórku, cieszy się ze spektakularnego sukcesu Rufiego i
niespodzianki jaką zrobił wszystkim.
Oscar, Mikrofon i Rufi, runda finałowa. Fot. Lila |
Trzy tygodnie później
Oscar poszedł jak burza i zdobył wicemistrzostwo na rundzie finałowej. Co więcej, w Pucharze Prezesa zmierzył się z Terminatorem i prawie go doszedł - tracąc tylko 0,26 sek!!! Co za wynik! Dwaj zawodnicy
ze Szczecina, Mikrofon i Rufi, także ostrzyli sobie zęby na podium.
Rufi chciał sprawić się równie dobrze jak we Wrocławiu, a
Mikrofon wszak wrócił z drugiej rundy rozegranej w Radomiu z
pucharem za trzecie miejsce. Imponujący wynik Oscara odebrał im
szansę na znalezienie się w pierwszej trójce, a mimo to szczerze
się cieszą z jego sukcesu. Radość z osiągnięcia rywala okazała
się większa niż smutek z własnego niepowodzenia. Może jednak
suma tej gry nie jest wcale taka zerowo-ujemna...?
Zachar (team Wrocław) przybija piątkę z Rufim |
Oscar, Adaśko, Dziki, Rufi, Jakub Rymkiewicz. III runda, Wrocław |