Nie cierpię rywalizacji. Sport jest smutny. Ceną radości jednego zwycięzcy jest smutek wielu pokonanych. Sama nie wchodzę w takie sytuacje. Ale kiedy walczy ktoś bliski mojemu sercu - wspieram go z całych sił!
Adaśko mój kochany - startował w zawodach... Lila była tam również...
Muzyka na motocyklu. Dwa narkotyki stosowane jednocześnie - więc należy mieszać z bardzo dużą ostrożnością. Kiedy robiłam to pierwszy raz, niczego nieświadoma, zapodałam sobie na uszy najczystszy crack, czyli soundtrack z "Incepcji". To nie był dobry pomysł - muza tak excytująca, że w przezroczysty dla mnie sposób inspirowała do odkręcania manetki w sytuacjach nie zawsze do tego się nadających.
Więc dla BHP przerzuciłam się na spokojną i łagodną twórczość Blackfield. Jednakowoż i ona, nie w formie a raczej w treści, okazała się raczej tanatyczna.
Playlista zaczyna się od słów:
Don't you fight, don't you fight, when your death is calling for a ride...
Nie stawiaj oporu, gdy śmierć zaprasza na przejażdżkę...
And one thousand people smile They're smiling at me But I wanna die in this moment, I wanna die. I tysiąc ludzi się uśmiecha, uśmiechają się do mnie, ale ja chcę umrzeć w tej chwili, chcę umrzeć.
This killer on the run He'll catch me off my guardHe likes me when I'm down And when I'm sad
Morderca ucieka (ale też można to przetłumaczyć: Morderca na polatance motocyklowej:-) Złapie mnie, gdy nie będę uważał, Lubi mnie gdy mam doła gdy jestem smutny
This killer on the run And I can say I know him well And so can he, because it's me He is me
Morderca na polatance Mogę powiedzieć że dobrze go znam I on też może, bo to ja on jest mną
Don’t you fight, don’t you fight When your death is calling for a ride Close your eyes, close your eyes You won’t suffer here above the clouds
One direction with no turning back Soon it’ll turn to black Soon it’ll turn to black
Nie stawiaj oporu, nie stawiaj oporu gdy twoja śmierć zaprasza cię na przejażdżkę. Zamknij oczy, zamknij oczy, tu ponad chmurami nie będziesz już cierpiał.
Jeden kierunek z zakazem zawracania wkrótce zmieni się w czerń wkrótce zmieni się w czerń
Zamek Xiążąt Pomorskich, 03 września 2011, g. 18:00.
Zebrane fundusze posłużą wsparciu żony i dzieci motocyklisty zabitego przez pijanego kierowcę. Sprawca wypadku uciekł i jest ścigany listem gończym - jego nieobecność uniemożliwia uzyskanie odszkodowań. Żona Yossariana, ciężko ranna w tymże wypadku, do dziś przebywa w szpitalu.
Duży dziedziniec zamkowy: koncert Beaty Andrzejewskiej, Joanny Prykowskiej & The Forest, wystawa oraz sprzedaż fotografii Yossariana; Mały dziedziniec zamkowy: społeczna akcja profilaktyczna mająca na celu przeciwdziałanie prowadzeniu pojazdów pod wpływem alkoholu z udziałem symulatorów wypadków Komendy Wojewódzkiej i WORD Lewy taras zamkowy: prezentacja motocykli zorganizowana przez przyjaciół Yossariana
No i zastanawialiśmy się, rozkminialiśmy. Czy pijanego kierowcę, który zabija motocyklistę, można nazwać mordercą. Tymczasem on, decyzją sądu nie osadzony w areszcie - znika. Tymczasem, bez oskarżonego, nie można zacząć spraw sądowych i odszkodowawczych. W końcu prokuratura ujawnia dane sprawcy i wystawia list gończy.
Tak się trochę zastanawiam, czy dyskutanci-moraliści-semantycy pozwoliliby w tym kontexcie nazwać go, jeśli nie mordercą, to chociaż kanalią, łajdakiem? Ale to nie ma teraz znaczenia.
Jeśli widzieliście gdzieś tego człowieka: Józef Kuśmierek - dzwońcie na policję
Pogrzeb jutro o 13:00. O 12:15 motocykle ruszają z Wałów
Dopisane po. Jest jedna rzecz w której mogłabym się zgodzić z dyskutantami. Ta informacja, że sprawca zajścia nie czuje wyrzutów sumienia, pochodzi z prasy. Z rzetelnością tych danych bywa różnie, zwłaszcza gdy dotyczą rzeczy tak niekonkretnej i nieudowadnialnej (wszak nawet gdyby opisana w artykule osoba autoryzowała tę informację, nie wiemy czy byłaby szczera w tym co mówi). Powinnam była mieć większy dystans do tej informacji. Do reszty sprawy nie potrafię się zdystansować.
Uprawiamy święte wojny w cyberprzestrzeni, zamiast z przyjaciółmi żoną dziećmi porozmawiać. Siedzimy w bladym trupim świetle monitorów, w szumie wentylatorów procesorowych i serwerowych, z dłońmi na klawiaturach, zamiast pod błękitem oddychać powietrzem przesyconym złocistymi słonecznymi promieniami, w świergocie ptasząt godujących, a dłońmi raczej trzymać ręce Drugiego Człowieka. Albo manetki motocykla. I mknąć Drogą. W takich sytuacjach łatwiej bowiem Dotknąć Absolutu niż próbując go słowem, logiką, intelektem ogarnąć w cyberprzestrzennych dyskusjach. Doświaczyć tego który jest Drogą Prawdą i Życiem można raczej będąc W Drodze, w Prawdziwym Życiu, teraz nie nazywanym już Real Life'em, ale oflajnem.
Więc, póki ciepło i sucho, porzucam (b)logosferę i znikam do oflajnu. W Drogę. Nie ma b(l)oga! Jest motór!