czwartek, 29 lipca 2010

And the wind in my hair will tear off all my sorrow...

Motocykl jest jak narkotyk. Dosiadam go, ruszam w Drogę i nagle wyłączają się te obsesyjne myśli, których nie mogę się pozbyć na inne sposoby. Nierozwiązywalne problemy w domu, w pracy, w świecie na jakiś czas przestają boleć.
Oczywiście, nie znikają. Ale można od nich na chwilę odpocząć, nie niszcząc układu nerwowego i wątroby. Nałapać pozytywnej energii. Mieć więcej siły by wytrzymać to, czego nie da się zmienić.



Mój Gang w Drodze. Od lewej: Alex i jego Yamaha XJ600. Moja Mała. Za nią Yamaha XJ600 Estelara. Najbardziej z prawej Acze i jego Virażka 750.

niedziela, 18 lipca 2010

Pierwsza noc mojego zmartwychwstania

Pod zmierzchającym niebem cztery stalowe rumaki nawijają asfalt na koła. Po ulicach Szczecina pomyka gang motocyklowy. Alex, Estelar, Acze. I ja. Na mojej Małej.
Przyjaciele. Są ze mną i opiekują się mną. Bez nich nic by nie było. Nie dałabym rady.
Xiężyc po nowiu, rożek różowiutki, nad zachodnim horyzontem. Niebo ciemnieje. W Wąwelnicy pachną trawy. Jest ciepło. Jest cudnie. Jestem silna. Żyję. Życie ma sens. Nie da się tego uczucia opisać.

środa, 7 lipca 2010

Rozważny i romantyczna

Najpiękniejsza muzyka to praca silnika.

Niedawno Kazik zapytał mnie złośliwie:
- Czy wiesz jak zbudowany jest motocykl?

Wiedziałam, do czego on pije. Ja też przeczytałam Zen czyli sztuka oporządzania motocykla i pamiętam enumerację daną przez Pirsiga:
Z punktu widzenia elementów składowych motocykl można podzielić na układ napędowy i ramę.
Układ napędowy dzieli się na silnik i układ przeniesienia napędu.
Silnik składa się z bloku z układami zasilania, napędowym, rozrządu i smarowania.
Blok składa się z cylindrów, tłoków, popychaczy, wału korbowego i koła zamachowego.
[i tak dalej...]

- Nie, ale mam to w podręczniku kursanta - odpowiedziałam. A gdy Dziuny, w sposób całkowicie dla mnie przewidywalny, posługując się koncepcją Pirsiga zarzucił mi, że moje podejście do jazdy jest romantyczne, a pomijam niezbędny aspekt klasyczny, rzekłam:
- Widzisz, i na tym polega różnica między nami: ty wiesz, bo przeczytałeś w xiążce, jak zbudowany jest motocykl; a ja jeżdżę na motocyklu! :-)

I tak to jest. Filozofom wystarczy mem, konceptualizacja, informacja, którą mogą przyswoić, przeanalizować i przetworzyć - ale jedynie w inną informację. Ale nawet mając najdokładniejszy opis części i funkcji motocykla nie znajdą w nim odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie tacy jak ja dosiadają tych maszyn, wszak nie po to by dojechać do pracy. Czego w ten sposób szukają, albo co chcą zgubić. Dla takich jak ja informacja może mieć co najwyżej znaczenie praktyczne lub oboczne. Czymże bowiem jest informacja wobec doznania, doświadczenia, emocji? Czym opis części silnika wobec wiatru we włosach? Mówię o opisie, nie o samym silniku. Bo bez silnika wiatru nie będzie.

wtorek, 6 lipca 2010

Wspomnienia z szafy

Moje prawo jazdy na motocykl robiłam w tajemnicy przed niemal wszystkimi. Ludzie wokół mnie są dobrzy i życzliwi, chciałam uniknąć tych pytań "i jak tam twoje prawko?" "kiedy examin?" "nie martw się że trzy razy oblałaś, za czwartym zdasz". To trochę jak z ciążą, o której informować warto dopiero w 4 miesiącu, kiedy już bardziej jest pewne, że się uda. Ja tę pewność miałam dopiero z kartką zaliczonego examinu w ręce.

Przez ponad trzy miesiące żyłam więc z sekretem, ściemniając i kombinując, żeby się nikt nie dowiedział. Było to mocne doświadczenie. Sytuacja ukrywania bardzo ważnej, angażującej wiele czasu, energii i emocji sprawy przed bliskimi nie tylko wyczerpuje, ale też straszliwie upośledza relacje interpersonalne. Chciałam się z kimś zobaczyć, ale mając świadomość że skoro o tym czym teraz żyję nic nie opowiem, unikałam spotkania. Brak szczerości jest niszczący dla więzi.

Kiedy zaś dopadały mnie kryzysy, nie zawsze wtajemniczeni byli dostępni, żebym mogła się im zwierzyć i uzyskać pocieszenie. Samotność, to taka straszna trwoga.

A przecież ja w mojej szafie siedziałam z wyboru. Ujawnienie się groziło mi najwyżej późniejszą koniecznością przyznania się do ewentualnej porażki, którą moi bliscy i dalsi przyjęliby z życzliwością. Nie ryzykowałam, jak homosexualni, społecznym ostracyzmem, wyrzuceniem z domu czy szkoły, utratą pracy, złamaniem rozwoju zawodowego, wyklęciem z ambony, pobiciem ze skutkiem śmiertelnym. Dzięki temu doświadczeniu poczułam pewien przebłysk męczarni, którą przechodzą, żyjąc w samotności i kłamstwie przez całe dziesięciolecia, ukrywając swoje najważniejsze sprawy nie tylko przed kolegami ze szkoły czy pracy, obcymi spotkanymi na ulicy, ale przede wszystkim! przed naj-naj-najbliższymi: rodzicami, braćmi, małżonkami z którymi się żenią dla stworzenia pozorów, i urodzonymi z nimi dziećmi. Społeczeństwo funduje im absolutny horror.

- - - - - - - - - -

poniedziałek, 5 lipca 2010

Wspomnienia z siłki


Z bardzo nielicznymi wtajemniczonymi w moje usiłowania zdobycia umiejętności i uprawnień do kierowania motocyklem używaliśmy na "kurs" kryptonimu "siłka". Są zresztą pewne podobieństwa, bo i tu i tu się pizga żelazo ;-) Była to dla mnie długa droga przez mękę. Wytwory przemysłu masowego nie są przeznaczone dla hobbitów takich jak ja. Pisałam wtedy do przyjaciela:

Strasznie męczące jest to że tak powoli mi to idzie. To trzeba ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć, aż wejdzie w odruchy, aż nie trzeba będzie myśleć o tym co trzeba robić, tylko samo ciało będzie to robić. Pamiętasz, w "Avatar" jak Neytiri biła po głowie Jake'a kiedy nie wychodziło mu to czego go uczyła.
"The language is a pain, but... I figure it's like field stripping a weapon, repetition, repetition... Don't worry, stronger. Neytiri calls me Skxawng. It means moron."

"I can run farther every day. I have to trust my body to know what to do."


Bardzo fajni są instruktorzy
w mojej szkole. Szczególnie Adam, daje mi takie poczucie że mam prawo do błędów. Nie zwiększa we mnie w żaden sposób stresu. To bezcenne.

Wiosna była wyjątkowo zimna. Kiedy przychodziłam o 10tej czy 12tej instruktorzy byli już nieźle zmarznięci po paru godzinach na placu. Przynosiłam im herbatę w termosie. Londyński maj nagle zmienił się w upalny czerwiec. A tam bruk rozpalony, ani kawałka cienia. To przynosiłam w termosie czajówę ajsticzną, znaczy herbatę z lodem. Paweł mówi: "Ty dobra kobieta jesteś". A ja na to: "Skąd, mi po prostu sprawia przyjemność robienie komuś przyjemności. To czysty egoizm, tylko bardziej elegancki".

niedziela, 4 lipca 2010

Nie marzyć!!! o motocyklu...

Odważni nie żyją wiecznie....
ostrożni nie żyją wcale... !!

Marzenia są złe. Jeśli marzysz - nie działasz. Spełnienia są dobre.
Ale spełnić trzeba sobie samemu. Na złotą rybkę, na xięcia z bajki nie ma co liczyć.
Trzeba pokonać strach przed tym że się nie uda i wysiłek pójdzie na marne.

Nie można odkładać ważnych rzeczy na później. Im później, tym trudniej zacząć. Gdybym zaczęła jeździć na motocyklu 10 lat temu, nauczyłabym się tego dwa razy szybciej, dwa razy mniejszym wysiłkiem. Mój instruktor, Mistrz Adam mówi że im ludzie młodsi tym szybciej łapią, najbystrzej 18-19-latki.

Podobno nigdy nie jest za późno. Ale jeśli zrobiłam to teraz, a nie dziesięć lat temu, to do końca danych mi dni będę to robić 10 lat krócej.

Jesteś człowiekiem "rozsądnym", "poważnym", odkładasz życie na później - to teraz życia nie masz. Potem wchodzi to w odruch i możesz do dnia swej śmierci nie zacząć żyć. Kolega powiedział mi że mi zazdrości. Ja mu na to - nie zazdrość, rób to samo. "No tak... ale są priorytety". Priorytety wybrane rozumem może mogą dać stabilizację i poczucie bezpieczeństwa. Ale tylko te wybrane sercem dają szczęście.

Nie daj mi Boże, broń Boże, skosztować tak zwanej życiowej mądrości, dopóki życie trwa.