niedziela, 18 lipca 2010

Pierwsza noc mojego zmartwychwstania

Pod zmierzchającym niebem cztery stalowe rumaki nawijają asfalt na koła. Po ulicach Szczecina pomyka gang motocyklowy. Alex, Estelar, Acze. I ja. Na mojej Małej.
Przyjaciele. Są ze mną i opiekują się mną. Bez nich nic by nie było. Nie dałabym rady.
Xiężyc po nowiu, rożek różowiutki, nad zachodnim horyzontem. Niebo ciemnieje. W Wąwelnicy pachną trawy. Jest ciepło. Jest cudnie. Jestem silna. Żyję. Życie ma sens. Nie da się tego uczucia opisać.

6 komentarzy:

  1. Świetnie! Chyba pierwszy raz masz takie odczucie od bardzo, bardzo długiego czasu?
    Enyłej, tak trzymać. Za kjerownicem od motóra.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak Jaremo. To jest jak obudzenie się z bardzo długiego koszmaru. Ostatni raz czułam się żywa jakoś pod koniec 2007 roku.
    Tak to działa jeśli się żyje w poprzek siebie, realizując role przewidziane dla danej klasy społecznej, ale do których się nie czuje osobistego powołania.
    Dzięki za dobre słowo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz jak się cieszę Paciulku kochany że znalazłaś odrobinę szczęścia w tym pop... świecie
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. To "realizowanie ról" bez osobistego powołania jest bardzo niebezpieczne, tym bardziej więc cieszę się z tego zmartwychwstania, i mam ogromną nadzieję, iż ono przetrwa.
    Wydaje mi się, że ostatecznie nawet mimo odgrywania tych ról człowiek może się przebić na drugą stronę przez obłędu los, to jest dopiero coś.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak Jaremo - to jest coś. Ale nie dokona się tego bez znalezienia czegoś pozytywnego. Realizując narzucone role człowiek działa po to by uniknąć krytyki lub poczucia winy. To jest motywacja negatywna. Działając z miłości, zamiłowania, pasji - człowiek motywuje się pozytywnie. Tylko wtedy można uniknąć szajby.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo widzisz Aniu my matki polki nie mamy prawa do szczęścia. My mamy tylko obowiązki. Mamy żyć dla innych, realizować potrzeby innych, służyć innym i jeszcze czuć się w tym szczęśliwe, że nas tak exploatują. Pierdoły o altruizmie, o prawdziwej miłości która nie szuka swego, i spełnia się w poświęcaniu dla bliźniego.
    Oczywiście taki przekaz społeczny kieruje się tylko do kobiet.
    Tymczasem przykazanie mówi: kochaj bliźniego jak siebie samego. A nie: kochaj bliźniego i olewaj siebie samego. Jeśli człowiek nie ma w życiu czegoś własnego, co daje mu siłę, to nie ma skąd mieć energii by działać dla innych. Tak jak w instruktażu bezpieczeństwa na samolocie: jeśli trzeba założyć maski tlenowe, załóż najpierw sobie a potem swojemu dziecku. Jeśli się sama udusisz - nic mu nie pomożesz.
    Tymczasem nasze dzieci, nasi mężowie, nasi rodzice i rodzeństwa, nasze otoczenie pilnują, żebyśmy Broń boże nie realizowały własnych potrzeb. Wiadomo - im więcej czasu na to poświęcimy, tym mniej będziemy realizować ich potrzeby i zachcianki. Nie wolno im na to pozwolić, bo zrobią z nas ludzkie wraki - i wtedy dopiero będziemy dla nich zupełnie nieprzydatne.
    Człowiek powinien zadbać o siebie, także po to żeby mógł żyć dla innych.

    OdpowiedzUsuń